czwartek, 10 marca 2016

Jaś.

W zeszłym roku, pewnego zimowego dnia dowiedziałam się od koleżanki o okrutnej chorobie jej siostrzeńca. Poznałam wtedy historię Jaśka. Poznaj i Ty.
Jasiek urodził się z wrodzoną wadą odpływu pęcherzowo-moczowego oraz z nieprawidłową lokalizacją zewnętrznego ujścia cewki. Podstawową zasadą leczenia tej wady układu moczowego jest jak najszybsze przywrócenie drożności dróg moczowych i prawidłowego przepływu moczu oraz zapobieganie nawrotom zakażenia, a celem tych działań jest uniknięcie uszkodzenia nerek. Jaśkowi przytrafiło się odprowadzenie sztuczne z powodu braku możliwości przywrócenia prawidłowego odpływu moczu tj. wszczepienie moczowodu do ściany jamy brzusznej tzw przetoka moczowodowo - skórna. Jasiek cierpiał okrutnie. Długie pobyty w szpitalach. Zabiegi. Ból. Stany zapalne. Gorączka. Nastąpiły powikłania. Początkowo udany zabieg wszczepienia przetoki <kolejnej i kolejnej> doprowadził do trwałego uszkodzenia nerek. Rozpoczął się maraton po klinikach, specjalistach, profesorach, nefrologach.
Każda wizyta potwierdzała okrutną diagnozę.
Lekarze nie dawali Jaśkowi żadnych szans.
Żadnych szans chwilę przed ukończeniem pierwszego roku życia.
Stan zdrowia Jaśka był bardzo zły.
A jego stan pogarszał się z dnia na dzień.
Rozesłałam wiadomości, z prośbą o modlitwę do wielu znajomych. Jednym z adresatów była znajoma siostra Łucja ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej w Piszkowicach. Pełni bólu i wzruszenia oraz wiary trwaliśmy w modlitwie.
Stan zdrowia Jaśka z niewiadomych przyczyn uległ poprawie. Jasiek wyszedł ze szpitala z diagnozą: cud.
Dziś skończył dwa latka. Jest zdrowy. Wesoły. Rozbrykany. Samodzielnie i prawidłowo oddaje mocz.
Taki wielki cud za wstawiennictwem Matki Bożej i modlitwy Pod Twoją obronę miał miejsce w maleńkiej wsi w Kotlinie Kłodzkiej.
Matka Boża tysiąckrotnie gładziła Jaśkowe plecy, z czułością głaskała jego włosy, z troską gładziła brzuch. 

Dzielę się z Wami tą opowieścią. 
Dzielę się życiem Jaśka. 
Dzielę się radością szczęśliwych rodziców. 
I spoglądam w okno. A tam? Prostokąt uchylonego nieba. 
I nie boję się. Wierzę tylko. (Łk 8,50).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz