środa, 13 grudnia 2017

Indiana girl.

wszyscy szukamy tej jednej osoby, która da nam to, czego w życiu brak.
kiedy jednak nie zdołamy jej znaleźć, pozostaje się modlić.
modlić o to, by ona znalazła nas.
i znalazła.
rok temu.
i znamy się. nie tylko fizycznie.
duchowo. mentalnie. emocjonalnie. też.
mijamy się.
często stajemy ramię w ramię prosząc o jedno.

i tak myślę, w domu, który mógłby być jej domem.
co znaczy poznać kogoś naprawdę?
znać jego imię? wystarczy wiedzieć, gdzie mieszka?
nie. to tylko wiedza.
a ja wiem i czuję, że znam ją.
bo mogłam zobaczyć jej uśmiech pastelowy. i łzy.
usłyszeć o czym marzy.
usłyszeć o czym myśli.
usłyszeć serce łomoczące pod kurtką.
poczuć ciepło dłoni.

On nam napisał świetny plan na zeszłoroczny adwent.
a może i na całe życie?



niedziela, 10 grudnia 2017

odpływ.

czytałam kiedyś o kapsule sensorycznej.
wchodzisz do takiej.
zasolona woda. całkowita ciemność.
zupełna cisza.
umysł po kilku minutach odpływa.
nic nie wiesz. nic nie pamiętasz.
odsuwasz codzienną gonitwę.
odsuwasz to, co jutro. co dziś. co wczoraj.
odsuwasz, co powiedziałeś. czego nie.
odsuwasz, co pomyślą ludzie.

możesz być ptakiem. pyłem. drzewem.
możesz być kim chcesz.
możesz też nie być.
jak wolisz.
ten kwadrans jest twój.

sobota, 2 grudnia 2017

for sure.

może siedzisz w ciepłym fotelu i sączysz kawę?
może zastanawiasz się nad kolejną parą butów?
może masz ochotę kupić nowe ozdoby na święta?
nie wiem.


ale wiem, że ona/on/oni/one niestety nie.
rozejrzyj się.
skoro obok mnie jest, to i koło Ciebie.
koło Ciebie też jest ktoś, kto potrzebuje pomocy.
może trochę jedzenia. może parę groszy. może ciepłe buty. może ręcznik. może kubek. może poduszkę.
może masz w domu coś, czym możesz się podzielić?
nie wiem.

ale wiem, że masz sumienie.
masz ten najbardziej intymny głos w sobie.
głos, który Ci mówi co jest dobre, a co złe.
nie uciszaj go.

i wiesz?
dbaj też o swoje mięśnie: czułości, bliskości, zrozumienia.
ćwicz je. systematycznie.
po co?
muszą być wyćwiczone. na gorsze czasy.
bo one przyjdą,
i do Ciebie. i do mnie.
for sure.




czwartek, 23 listopada 2017

łzawa historia dojrzałej kobiety.

wschodzące słońce parę minut po szóstej, wbiło mi w tyłek zastrzyk z napisem "euforia."
po kilkudziesięciu dniach panowania skończył się armagedon pogodowy.
uff.
rozgościłam się z kawą w łazience, w celu namalowania sobie twarzy.
oczyszczanie: szarym mydłem. *
tonizowanie: cieczą DIY. *
nawilżanie: olejem z nasion dzikiej róży.*
wygrzebałam resztki podkładu z rozciętego pudełeczka.
(podkład ulubiony. od lat ten sam.)
wlałam kroplę coca-coli do tubki tuszu, by jeszcze ten jeden raz wyciągnąć rzęsy.
(tusz ulubiony. od lat ten sam.)
odrobina różu na policzki. nowiuśki zatem bez zbędnych wygibasów.
(róż ulubiony. od lat ten sam.)
wazelina na usta.
tadam!
żadnej bazy. żadnego rozświetlacza. żadnych cieni. żadnej kredki. żadnych bronzerów. żadnych płynów micelarnych. toników. kremów za kilka stów.
żadnych w/w nie posiadam.

kosmetyczka wielkości naparstka. tego z Portugalii.
nie ma się co rozwodzić i szukać minusów. nie znalazłam.




* inspiracja od Kasi Bem, Happy Uroda
*
inspiracja przynosząca efekty(!!!) masowanie twarzy jest takie przyjemne.
*
żadna ze mnie blogerka urodowa/modowa.
* niezmiennie podziwiam kobiety, które mają walizki kosmetyków... kobiety, które wiedzą co i w jakiej kolejności nałożyć...by błyszczeć: Ola K.
* wzięłam się za ręce i poszłam zrobić listę: podkład. tusz. ocet jabłkowy.

czwartek, 16 listopada 2017

niematka.

stoję na chodniku.
czekam na przejściu dla pieszych. na zielone czekam.
balansuję ciałem na krawężniku. na jego skraju.
balansuję myślami. między nimi.

przecież! ona ma do naklejenia plastry na obdarte kolana.
przecież! ona ma do kupienia tonę kredek, koszulek z ulubionym bohaterem z bajki.
przecież! ona ma zdjęcia do wywołania: z pierwszej komunii, z pierwszego letniego obozu, ze ślubu.
przecież! ona ma sryliard, a może pierdyliard prac domowych do odrobienia.
przecież! ona ma przedstawienia szkolne, na których będzie ocierać łzy ukradkiem.

nie odbieraj Im tego Boże.
proszę cię ja.
niematka.




piątek, 10 listopada 2017

Mr Bean.

pasztet z fasoli w piekarniku. za oknem jeszcze ciemno. 6:51. właśnie myłam zlew, rysując na jego dnie fantastyczne wzory. z piany.

zadzwonił telefon. ona.
była tak podekscytowana, że na pewno świeciła jak bożonarodzeniowa choinka.
mówiła szybko. na jednym wdechu.
i wiem, że intencje ma czyste. czyste jak kibel Małgosi Rozenek.
ale boję się.
boję się o nią.
boję się, że zacznie sympatyzować z seryjnymi mordercami.



poszłam umyć lustro. tak na wszelki wypadek, gdyby do głowy przyszło mi jakieś spontaniczne selfie w biegu.



____________
330. codzienność.
331. kropki z pasty na lustrze.
332. zapach suszonych grzybów.

środa, 8 listopada 2017

puch. puszek.

filtry w kremach.
koenzymy Q10 w balsamach.
kolagen w maskach.
złote nici w płatkach.
i ten Piasek w tle: przy mnieeee...
setny raz.

to proszę państwa jest starość.

ale! ale! ale!
każdą chwilę zwątpienia łatam Jego spojrzeniem.
łatam jak dziurawy dach.
łatam szczególnie wtedy, gdy paraduję w majtasach z wielkim dupskiem i ciałem ciosanym przez morze rozstępów, a On gwiżdże...oh yeah!




sobota, 4 listopada 2017

neverendingstory.

jest nas tylko dwoje.
bo psy (by nie napisać suki) w ciuchach nie chodzą przecież.
a prasowania tyle, ile pól ryżu w południowych Chinach.
i leży ta sterta. jak kuracjuszka jakaś.

puk. puk. słyszę delikatne upominanie się o uwagę.
to sterta naczyń. brudne okna. pranie.
to następna tajemnica. skąd go tyle?!
trzy kupy pod pralką leżą.
przepychając się w kolejce.
zrywki za 10 groszy szeleszczą w koszu pod zlewem.
sierści na podłogach tyle, że poduszkę można wypchać.

poziom sobotniego absurdu osiągnął polskie Rysy.
wdech. wydech.
dziś zejdzie mi dłużej. bo na jednej nodze.



czwartek, 2 listopada 2017

poniedziałek, 30 października 2017

(o)lśnienie.

weszłam tam.
ciemno jeszcze.
ona ubrana w wyciągnięty sweter.
nerwowo skubie prawy rękaw.
i głosem Królowej Śniegu mówi:
potwory naprawdę istnieją. duchy też.
żyją w nas i czasem wygrywają.


bierze łyk zimnej już kawy i parkuje.
parkuje swój niewyobrażalnie seksowny tyłek za pianinem.
patrząc przed siebie, leniwie przesuwa palcami.
białe. pstryk. czarne. pstryk.

czasu jak na lekarstwo.
i niby nic odkrywczego.
niby obie to wiemy.

piątek, 20 października 2017

easylikefridaymorning.

już wiesz, prawda?
takie to dziwne.
tak bolało.
nie chciało się żyć.
a teraz takie niemądre. nieważne.
jak nic.

za mą niewiarę.
rozgrzesz mnie.

środa, 18 października 2017

Twoje dłonie.

kiedy jesteś taka bliska.
świata nie ma.
czasu nie ma.
tak mi śpiewa. leniwie przesuwając palcami po strunach.
od lat.
wielu lat.

i noc wiruje niewymownie.
i On strzeże bram naszego raju.
<3

sobota, 14 października 2017

stan ducha.

wyskakuje mi taka nerwowa fałda.
intelektualna.
porozwijaj się. porozwijaj.
a ja?
czasem tłukę kotlety.
czasem stoję w korku.
czasem prostuję włosy.
a ja?
bywam zlepkiem zużytych klisz.
bywam zlepkiem krzywdzących mnie stereotypów.
bywam zlepkiem ludowych mądrości.

zwyczajna kobieta w superdomu. z supermężem. z superpsami.
dzierżąca w dłoni długą listę.
marzeń. pasji. rzeczy do zrobienia.
stworzoną na nowo. nie obsesyjnie.
na luzie. lajcie. czilu.







pees. zapisałam się. zaczynam w poniedziałek.
yeah!

piątek, 6 października 2017

dowód tożsamości.

"ma się taką gębę, na jaką się zasługuje" mawiała Coco.
myślę, że lepiej wyglądać na swój wiek, niż wyglądać nijako.
bądź co gorsza, jak stały bywalec salonów medycyny estetycznej.

tak, tak wiem, że są kobiety, które po mistrzowsku pewną sztukę opanowały.
sztukę botoksu.
ale prawdą jest, że na twarzach tych, które zabiegom się poddały,
częściej widać strach niż gładką skórę. bez zmarszczek.


zatem... cieszmy się, że dziś mamy taką gębę.
za dziesięć lat będziemy za nią tęsknić.
yeah!!!

-------------
327. babskie grono.
328. paryskie wycinanki.
329. after-sex lunch.

piątek, 29 września 2017

too fast.

mgła jeszcze się ściele nad miastem.
smutne drzewa wciąż śpią.

a ona mówi.
mówi, że wszyscy mężczyźni są tacy sami.
że są jak dzieci w piaskownicy.
bo zawsze chcą zabawki należące do kogoś innego.
że mężczyźni to swego rodzaju pogotowie seksualne.
bo przy nich orgazm jest łatwiejszy.
i zdecydowanie przyjemniejszy.

po chwili dodaje, że potrzebny jej mąż. na już.
potrzebny jej też ojciec dla dzieci.
przystojny. wysoki.
i niech ma ładne oczy. niech ma silne bary. niech ma silne ręce.
tylko wtedy jej syn będzie miał ładne oczy. silne bary. silne ręce.

ona ma dopiero dwadzieścia lat.
kiedy dorosła?
zdecydowanie za szybko.

-------------
324. scruble.
325. kącik jadalny z delikatnym światłem zachęcającym do rozmów. i uwodzenia smakiem.
326. sobotni wieczór w środę wieczorem.

środa, 27 września 2017

single.

weszłam tam.
niepozorny człowiek w okularach.
duża głowa. a na niej pożyczka z włosów.
zaczesana z lewej na prawą.
z tą pożyczką miał nieustanne kłopoty.
zwłaszcza gdy wiał wiatr.
a miał też wiatr w sobie.
zwłaszcza gdy szedł ulicą.
a kochał ulice.
miłością krętą.

ulica. ziemia niczyja. wolna przestrzeń.
ulica nie wie, że jest obserwowana.
a nawet jeśli wie, to rzadko przyjmuje to do wiadomości.




poniedziałek, 25 września 2017

manowce.

niesamowite, jaki dystans
między dwojgiem ludzi
potrafi stworzyć jedna prawda.
jedna trudna decyzja.

dziś byliśmy ludźmi.
a ludzie tak postępują.

czasem.
w wyjątkowych sytuacjach.
w trudnych chwilach.
sporadycznie.
nigdy.
prawda?
powiedz, że tak.
a ja spróbuję prawdziwego chleba.

poniedziałek, 11 września 2017

not me.

strzeliłam palcami.
bransoletka znów zadźwięczała.
i on też. wydał głos.
on. kolec zazdrości.
kolejny już raz. częstuje mnie.
ukłuciem.
jest tak samo mile widziany, jak rachunek za gaz.
w sezonie zimowym.

a ona mówi, że ponoć wystarczy odpieprzyć się.
od siebie.

życzyłabym sobie tego.
z wielkim rozmachem.

_____________
321. serdeczna rozmowa (jak ta przed chwilą).
322. poranne czytanie gazet.
323. pamięć. warta wszystkiego.

sobota, 2 września 2017

jesień już!

wiatr dziś podrywa w górę liście i suche kwiaty i kręci nimi młynka.
jakby nie miał innego zajęcia.
zabawę czasem przerywa mu słońce, które wystawia twarz zza chmur.
i ogrzewa.

przyszła moja ukochana pora roku.
zdecydowanie.
niezmienność jest dobra.
wyciszam się. obejmuję dłońmi ramiona. wtulam się sama w siebie.

nutka na dziś.
__________
318. jesień.
319. szary koc.
320. ciepło jego dłoni na lędźwiach.


niedziela, 13 sierpnia 2017

słońce na gumce.

główna ulica.
wypolerowana podeszwami tysięcy mieszkańców.
tysięcy turystów.
przeskakuję po dwa stopnie.
jakbym nagle się spieszyła.
jakby każda minuta miała znaczenie.
i ważyła więcej niż lata.


moja intuicja, która dobrze mi służy.
zrobiła sobie wakacje.

piątek, 11 sierpnia 2017

nie mów nikomu.

weszłam tam.
tlenione blond włosy miała związane w kitkę.
krótkie spodenki odsłoniły bliznę nad kolanem.
żuła gumę. i paliła papierosa.
jednocześnie.
siniak rozlewał się spod brwi na skroń.
drugi zaczynał się od nosa.
i przechodził w niebieski zaciek pod okiem.

po twarzy spłynął jej potok łez.
jak z bezdennego zbiornika.
płakała długo.
wypłakując całą ciemność. i ból.

łzy to często jedyne słowa, jakie potrafi wypowiedzieć serce.




piątek, 21 lipca 2017

friday morning.

mlask. mlask.
japonkami po terakocie.
leniwym krokiem.
pomlaskałam do kuchni.

posłuchać kojącego szumu czajnika.
i kropel odbijających się od parapetu.

skończyły mi się słowa.

środa, 21 czerwca 2017

(dis)satisfacton

mój umysł przypomina dziś stary, przepalony bezpiecznik.
bezpiecznik strzelający iskrami.
iskrami niecierpliwych pytań.
i czuję jak wiele rzeczy jest do powiedzenia.
jak wiele lęków do odkrycia.

a ciepła, letnia noc pieści policzek.
pieści, wciąż ekscytując się dniem.

oby sen nie przyszedł za szybko.


piątek, 16 czerwca 2017

boże ciałka.

weszłam tam. skulona obierała ziemniaki.
wyprostowała się na chwilę.
pionowa zmarszczka między brwiami.
ręce zaciśnięte na zimnym oparciu krzesła.
zapytała cicho: gdy monitor ultrasonografu staje się prostą kreską, a ciebie odsyłają do domu i każą czekać. czekać aż mięśnie macicy wycisną martwe marzenia - jak składać dziękczynienie? wiesz? można? trzeba? należy?

milczę.
bo nie znam słów. znam tylko ten ból.
obie patrzymy w sine niebo.
ona w swoje. ja w swoje.
a łzy kapią do miski pełnej obierek.
jej i moje.



piątek, 9 czerwca 2017

stuk.puk.

dziś to wiem.
ten kto wymyślił szpilki, na pewno znał się na wyrafinowanych torturach.
albo brał lekcje u mistrza w tym fachu.

starzeję się.




piosenka w tle: Julio Iglesias, Mammy blue.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

life is life.

weszłam tam.
ona. bezskutecznie pragnie akceptacji.
ona. doświadczyła niezmierzonego bólu z powodu nienawiści.
ona. opłakuje małą dziewczynkę, która straciła ojca, a nigdy nie miała matki.

podłoga lśni mokro. a ona znad mopa mówi: boję się.
nastoletnie tęczówki z ołowiu. oddech bez złudzeń.
głaszczę ją po włosach.
wychodząc, cicho zamykam drzwi.
idę.
i zwalniam.
żeby się zatrzymać.


niedziela, 28 maja 2017

fall.

tyle ich było...ale zapachy powoli wietrzeją.
za chwilę nie przypomnę ich sobie.
ale słowami chwytam.
delikatnie za kark.
kładę je sobie między łapami.
i wylizuję wspomnienia.

o to jedno. dbam szczególnie.

środa, 24 maja 2017

happiness is easy.

weszłam tam.
czubek jego głowy błyszczał jak jajko na miękko, które powoli zjadał.
ona ubrana była w kwiecistą podomkę.
podomkę wyblakłą jak obrus, na którym jedli śniadanie.
trzymali się za ręce.

moja uwagę zwróciła cisza.
cisza, która była kojącym, łagodnym spokojem.
czułą i delikatną miłością.

miłością, która nie potrzebuje słów.




niedziela, 21 maja 2017

what's it gonna be...

wierzę, że to już niedługo.
że niedługo usiądziemy na balkonie.
moim bądź jej.
z  kawą. paczką fajek. tortem szwarcwaldzkim.

i w dresach i w kapeluszach przegadamy. całą wieczność.

mój już gotowy.

środa, 17 maja 2017

treasure.

nikt dziś nie ocierał ukradkiem łez.
ani wierzchem dłoni.
ani palcem wskazującym.
nikt dziś nie ukrywał wzruszenia.
nikt też nie udawał, że to nie jego serce, wali jak młotem.

nie mogę uwolnić się od tych słów.
dlaczego?
zwyczajnie.
bo nie chcę.



niedziela, 14 maja 2017

enjoy!

nie robię nic wyjątkowego.
oddycham. uśmiecham się.

czule głaszczę silne plecy.
słucham spokojnego oddechu ośmiu łap.
kocham.

to był dobry dzień.
tak jak muzyka w tle.

i myślę, że należą mi się wakacje nad morzem.
i spieczone policzki.

Arlissa, Hearts ain't gonna lie.

czwartek, 11 maja 2017

after.

weszłam tam.
historia jego życia mieści się w dwóch godzinach.
na koniec odpala papierosa. białą stroną.

ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu.
numer buta 44.
ma też dwa wyblakłe tatuaże.
i głos mężczyzny, który sporo w życiu przeszedł.

i stale jej wybacza.
na przekór wszystkiemu.
i bez pytań dlaczego.

pees. zdjęcie przypadkowe. też odmienia się przez przypadki. jak my wszyscy.

wtorek, 2 maja 2017

na pełnym gazie.

a gdy zawita już nowe i w pamięć obróci to co dawne,
wiem, że znajdę w nim schronienie.
dla siebie.
dla nas.

przyjdą wtedy miliony, miliardy zapachów. gestów. smaków.
wzruszeń i wilgotnych mgnień oka.
i ręcznie zapisanych zeszytów.

i chodzę sobie.
i od szczęścia aż świecę.

niedziela, 30 kwietnia 2017

get used to it.

wiesz jak potwornie nieludzka potrafisz być?
i wtedy.
i tu. i teraz.
i potem.


a Ty?
żyjesz tak, by stanąć przed Bogiem bez wstydu?

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

niedziela, 23 kwietnia 2017

na bicie werbla.

to proszę Państwa jest miłość!
gdy chcesz go zabić, ale ciągle to odkładasz do jutra.
taka jest.
niezrozumiała dla innych.
zbyt wielka, by mogli uwierzyć.

w tle Stevie Wonder ft. Ariane  Grande  Faith - piosenka przewodnia.

środa, 19 kwietnia 2017

snow.

każdy płatek śniegu jest westchnieniem.
westchnieniem pokrzywdzonej gdzieś w świecie kobiety.
wszystkie te westchnienia wznoszą się ku niebu.
i rozpadają na małe fragmenciki, które spadają na ludzi w dole.

to już wiesz dlaczego pada.
ogrzej jej zmarznięte serce.
znajdź dla niej miejsce.
wśród szeptu niedomkniętych ust.




wtorek, 11 kwietnia 2017

na kogo wypadnie. na tego bęc.

jeśli jesteś kobietą, to masz przesrane. bo najgorszym twoim wrogiem jest druga kobieta.
taka która nienawidzi. w dodatku skrycie.
ma szeroki uśmiech. nieco udawany, a czasem zbyt wymuszony.
i prowadzi z tobą wojnę.

i nie miej złudzeń. nienawiść kobiety jest nieuleczalna. nigdy nie mija.
ona twoje życie zna lepiej od ciebie. ona je poniekąd tworzy. tkając za twoimi plecami.

i wkrótce cię dopadnie. wytropi.
i zabije. krytykanctwem. hipokryzją. zazdrosną zazdrością.
ba! zachęci inne do ukamieniowania!

tak, tak do ciebie mówię.



poniedziałek, 10 kwietnia 2017

too fast.

idę przez budzące się miasto.
otulona kokonem swojskich odgłosów: posapywania śmieciarek, klaksonów, stukania butelek.
urażone gołębie podfruwają nisko.
tu pachnie kawą. tam papierosem.
gdzie indziej kalafiorami pleśni.

ciepłe powietrze owija się wokół szyi.
zapach kiełkującej trawy pieści nozdrza.

świat zazielenił się na śmierć.

sobota, 8 kwietnia 2017

zamachowiec.

zabrał jej wszystko co miała.
zakręcił nią. rozdarł na strzępy.
i dmuchnął na to, co z niej zostało.
i rozrzucił te resztki po niebie.
i pod podeszwy znajomych.
a ona? do dziś bardzo się stara zamaskować chaos małżeństwa.
atrakcyjną sukienką. kwiatami. złoconymi ramami.
i przesadnym dbaniem o czystość.

ratunek?
nie istnieje. póki ona sama nie zrozumie, jak bardzo go potrzebuje.

zastanawiam się jaki rytm do tych słów wybić.
wystukać palcami.

eM kładzie mi rękę na udzie i słyszę:
zagrać coś?

niedziela, 2 kwietnia 2017

cuks.

lepka słodycz cukierka nie rozgrzewa od środka.
a otucha nie przenika przez bawełniany materiał.


brama szczerzy zębiska.
bluza przylepia się do łopatek.
nie, nie kropi.



piątek, 31 marca 2017

cicho. sza.

ktoś dołożył się do tej samotności dziś.
i trzeba to zmieścić.
gdzieś między składaniem brudnych talerzy.
karmieniem rodziny. wycieraniem komody. herbatą.
bo wczoraj mało ważne jest.
jutro dość niepewne.

macie tylko dziś i poza Wami nic.
dopóki serca biją.
na dwa.

zatańczysz z nią?

niedziela, 26 marca 2017

piątek, 17 marca 2017

skinienie.

weszłam tam. mocne uderzenie.
promienie słońca tańczyły w zadymionym pokoju.
a w nim ona. krótkie kręcone włosy. porażająca chudość. oczy przepłoszonej sarny.
i niepomalowane paznokcie.

uśmiech nad przepaścią.
niepokój bez odprysków.


niedziela, 12 lutego 2017

opowieści z Narnii.

on strój miał tak obcisły, że z powodzeniem można było odgadnąć co jadł na śniadanie.

a ona? pod jej spojrzeniem nawet iluzjonista zamieniał się w niezdarę.

oboje wyglądali jak para lśniących kuców pociągowych.




-------------
315. dziadek do orzechów.
316. ciepły język psa.
317. skrzypiące buty.