środa, 24 stycznia 2018

jurasSIC park.

w tym całym szaleństwie.
szaleństwie sukcesów rozrodczych.
jestem jak dinozaur.
to właśnie mnie skazano na wymarcie.

co robiły dinozaury, gdy bezradnie dreptały wokół swoich jaj?
co robiły dinozaury, gdy docierało do nich, że nic się z tych jaj nie wylęgnie?

wymierały w pokorze?

czwartek, 4 stycznia 2018

magia świąt.

to była pierwsza taka Wigilia.
z połamanymi paznockiami i niebieskimi plastrami z krainą lodu na każdym palcu wytrzepałam troty i kurz z włosów na podłogę częstując je suchym szamponem.
na podłogę, na której odciśnięto wszystkie racice, jakie mamy na stanie.
na podłogę, która tęskniła za odkurzaczem i mopem.
czułam się tak, jakby stado Skinheadów (w długich glanach) przebiegło mi przez kręgosłup.

zasiadłam do stołu wigiijnego.
do stołu suto zastawionego. pięknie nakrytego.
nie myślałam o tym, że piętro wyżej kurz, tony sierści, brudne lustra, ulepione podłogi.
myślałam jedynie o tym, że szczęściara ze mnie. bo mam ich wszystkich blisko.

a dziś?
dziś strzepuję resztki ciastek korzennych z bluzy, patrzę na piękną choinkę, której pierwszy raz w życiu nie ubrałam. słucham piosenki o smutnych oczach karpia. czytam świąteczne życzenia.
jego ciepła dłoń. dwa serca u stóp.
świętuję.
tylko dziś. tylko jedną małą chwilę.
telefon milczy od dwudziestu minut.
niech tak zostanie.