czwartek, 4 stycznia 2018

magia świąt.

to była pierwsza taka Wigilia.
z połamanymi paznockiami i niebieskimi plastrami z krainą lodu na każdym palcu wytrzepałam troty i kurz z włosów na podłogę częstując je suchym szamponem.
na podłogę, na której odciśnięto wszystkie racice, jakie mamy na stanie.
na podłogę, która tęskniła za odkurzaczem i mopem.
czułam się tak, jakby stado Skinheadów (w długich glanach) przebiegło mi przez kręgosłup.

zasiadłam do stołu wigiijnego.
do stołu suto zastawionego. pięknie nakrytego.
nie myślałam o tym, że piętro wyżej kurz, tony sierści, brudne lustra, ulepione podłogi.
myślałam jedynie o tym, że szczęściara ze mnie. bo mam ich wszystkich blisko.

a dziś?
dziś strzepuję resztki ciastek korzennych z bluzy, patrzę na piękną choinkę, której pierwszy raz w życiu nie ubrałam. słucham piosenki o smutnych oczach karpia. czytam świąteczne życzenia.
jego ciepła dłoń. dwa serca u stóp.
świętuję.
tylko dziś. tylko jedną małą chwilę.
telefon milczy od dwudziestu minut.
niech tak zostanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz