czwartek, 4 sierpnia 2016

miłość.

dał mi spokojny byt. wspiera mnie. chwali. pomaga. docenia.  tworzy codzienność, dzięki której mogę robić coś dla siebie.
zerkam na niego. siedzi na kanapie. obok niego pilot. jak zwykle. bo on na te walki bokserskie wciąż poluje.

i myślę. o nas. o tym, że lubię słyszeć jak do domu wchodzi. buty ściąga i nie chowa ich do szafki. jak myje ręce. kawę robi. i filiżanek pełno po niej zostawia. zasypia przed telewizorem. marszczy czoło.

i myślę jak to będzie, gdy jego nie będzie. gdy pomarszczona usiądę na swoim krześle. czy zapamiętam ten dzień, w którym odczytują licznik wody. jak ja piec włączę? a może to będzie tak, że ja po sobie laskę w kącie zostawię. może on z pogrzebu wróci. usiądzie na tym krześle naprzeciwko okna. i kawę sobie zrobi. tak jakbym tam nadal siedziała i  marudziła, że następną filiżankę zostawi. i zaśnie na pewno przed telewizorem i nie będzie czuł potrzeby by do sypialni iść. samemu. i nie będzie się już złościł, że mu te wszystkie ważne papiery co rusz sprzątam i  światło zostawiam zapalone i drzwi nie zamykam.

dziś światło zapalone. kubki się piętrzą. papiery posprzątane. buty nieschowane.
a wieczorem te drzwi otworzy on. pogasi światła. pomamroli pod nosem.
i ja tu będę. i razem pójdziemy spać.

<3

2 komentarze: