weszłam tam.
czubek jego głowy błyszczał jak jajko na miękko, które powoli zjadał.
ona ubrana była w kwiecistą podomkę.
podomkę wyblakłą jak obrus, na którym jedli śniadanie.
trzymali się za ręce.
moja uwagę zwróciła cisza.
cisza, która była kojącym, łagodnym spokojem.
czułą i delikatną miłością.
miłością, która nie potrzebuje słów.
miłość...taka miłość nie potrzebuje słów...
OdpowiedzUsuń