boso. z nieśmiałym uśmiechem.
wbrew jakiejkolwiek logice.
wypuściłam sznureczki z dłoni. dwa.
wypuściłam też powietrze.
pofrunęły. z trudem unosząc się w górę.
pofrunęły. zawiązując supeł na krtani.
ranek otrzeźwił chłodem.
pogłaskałam się po policzku.
drżącą rękę włożyłam pod uda.
nie zawinę się w naleśnik.
w końcu to świąteczny dzień. ich dzień.
choć takiego święta nie planowałam.
pamiętaj. życie nie składa żadnych obietnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz